UM Kraków: V Dyktando Krakowskie: zwycięzca popełnił tylko dwa błędy

5 min czytania

O niekorzystnych przemianach materii i tyranii grawitacji” - to tytuł V Dyktanda Krakowskiego, które w sobotnie przedpołudnie napisało w Auditorium Maximum UJ kilkaset osób. Mistrzem ortografii został Krzysztof Zubrzycki, który popełnił tylko dwa błędy. Drugie miejsce zajął Tomasz Malarz, a trzecie Agnieszka Buczkowska. W kategorii junior zwyciężyła Zofia Balcerek (osiem błędów) przed Janem Jaśkowcem i Roksaną Wójtowicz.

Fot. Bogusław Świerzowski / krakow.pl

Uczestnicy startowali w dwóch kategoriach wiekowych: otwartej oraz junior - do 15. roku życia. Obydwa teksty tradycyjnie przygotowała dr hab. Mirosława Mycawka z Wydziału Polonistyki UJ. Na jubileuszowej edycji pojawili się znani artyści - piosenkarka Anna Wyszkoni, zwyciężczyni 16. Konkursu Piosenki Eurowizji dla Dzieci Roksana Węgiel oraz legendarny wokalista zespołu TSA Marek Piekarczyk.

Tekst dyktanda w kategorii otwartej:

O niekorzystnych przemianach materii i tyranii grawitacji”

Heca hecą, a latka lecą żachnęła się rzewnie Żaneta z Żyrzyna. Przebóg! Toż to huk czasu od studiów, a tu znienacka, gdy jak co dzień sięgała po świeżo zaparzoną nescafé i croissanta, przyszła wieść o zjeździe całego rocznika. Jaźń zawrzała od kolaży minionych zdarzeń jak po zażyciu ayahuaski . Ongiś, studiując w Gołębniku, tworzyli supertrio à la papużki nierozłączki. Ważysław z Horyńca-Zdroju miał żyłkę hazardzisty. Bez wahania, acz nie bez cholagogi, żywił się w hardcore’owym [hardcorowym] barze Smok” takim fast foodzie á rebours, wartym wszystkich gwiazdek Michelina. Modus operandi polegał w nim na chyżości konsumpcji i utrzymywaniu wzrokowego kontaktu z talerzem. Chwila nieuwagi, a już czyhające zewsząd sztućce dokonywały redystrybucji około trzytygodniowego bigosu, lokując go w trzewiach słabo uposażonych krakusów z półświatka. Żądanie zwrotu korzyści było haniebnym faux pas zagrożonym honorowym rękoczynem, więc nikt o byle bigos nie ważył się swarzyć. Raz jednak pewien zhardziały chojrak z ciupażką pod cuchą, ani chybi eks-Podhalanin, miał czelność ustrzec swoje flaczki przed grabieżą. Na pewno do dziś mu one bokiem wychodzą. Nim zaczął degustację, z nagła wyrósł przed nim krępawy rambo z Półwsia Zwierzynieckiego otoczony wianuszkiem mlaskotów. Ani się ważcie, żałosne lajkoniki!” huknął niby-juhas, półstojąc. Ty huncwocie, z chacharami zadzierasz? Wyny stąd!” wycharczał zwierzyniecki andrus. Chwycił nowotarżanina wpół i tak nim wzwyż wywinął, że ladaco mimo braku łyżew wykręcił potrójnego toe-loopa, lecz zanim się złożył do lutza, oddał hołd sile ciążenia.

Ważysław był depeszem. Nosił ramoneskę i jeansy [dżinsy] Levi’sa z Peweksu. Urodą mógłby dziś konkurować z George’em Clooneyem. Wybywał nad Sudół Dominikański, by w dolinie Rozrywki zaczytywać się w Rabelais’m i Joysie. Został ghostwriterem, ożenił się z pół-Honduranką i przepadł bez wieści, niestety, nie w Appalachach - w Górach Harcu [Harzu]. Z kolei Róża, supergrzegórzczanka, mieszkała ostatnio w Starej Łomży przy Szosie. Jako zagorzała fanka Classix Nouveaux ćwiczyła callanetics do rytmu new romantic. Marzyła o karierze w showbiznesie [showbusinessie], licząc, że spocznie kiedyś na Pęksowym Brzyzku. Obstalowała sobie półkę na trofea: Super Wiktory, nagrody Grammy i - daj Bóg - Oscary. Dopadła ją jednak taka niemoc grania, z jakiej słyną Organy” Hasiora na przełęczy Snozka. Skończyło się więc na nominacji do SuperJedynek, kilku wzmiankach w Super Expressie i megahejcie na Pudelku. Jednym słowem, miał być Mount Everest, ewentualnie Mont Blanc, a wyszła co najwyżej Magurka, i to w Beskidzie Małym. Porażka. Dzwony w kościele św. św. [Świętych] Piotra i Pawła zabiły na Anioł Pański, a Żaneta wciąż snuła wspomnienia, niczym osnuwik bądź snówek swe pajęcze sidła. Wtem zakłuł ją niepokój. Czymżeż sama się mogła pochlubić po latach? Ubożuchne portfolio: wiek balzakowski plus VAT i sieć zmarszczek niczym dorzecze Missisipi. Niegdyś o włos by została twarzą L’Orealu, dziś z aparycją wychuchola bycie twarzą rajstop” zakrawa na mrzonkę. Na próżno stosowała lwipazur zwany czepotą i suplementy z pierzgi. Na nic zdał się wampirzy lifting z efektem push-up. Bo to, pani kochana zdradziła jej wizażystka są zmarszczki grawitacyjne. By zyskać gładką twarz, trzeba wystrzelić się w Kosmos [kosmos].”

Tekst dyktanda w kategorii junior (dla uczestników do 15. roku życia):

Ośmioipółletni Krzyś rzucił plecak w kąt i wybiegł z chyżym wyżłem na pole1. Na zewnątrz zdążyło już zszarzeć. Mimo mżawki krążyły w powietrzu hoże jerzyki i jaskółki. Chłopiec i pies niezrażeni przykrą aurą ruszyli żwawo spod klasztoru oo. [Ojców] Karmelitów na Piasku w kierunku Plant. Nim minęli Collegium Novum, ich uszu dobiegł hejnał z kościoła Mariackiego. W pobliżu Wawelu Krzyś przycupnął na ławce. Znienacka wyżeł się zjeżył i zaczął charczeć. Ławka zachybotała i runęła w czeluść. Chłopiec ocknął się wpółprzytomny w podziemnym korytarzu w towarzystwie chwackiego kruczoczarnego kreta.

- Witam Cię, kawalerze. Dobrze, żeś zajrzał. Wierz mi, że jako ssak ryjówkokształtny powinienem mieszkać na Krecie, ale z greką jestem na bakier, więc to odpada.” Po tym wstępie gospodarz podziemi zaprowadził Krzysia do spichrza. Spójrz na moje władczynie pierścieni” rzekł, wskazując na przypominające ekoparówki, ułożone rządkami dżdżownice. Żywności mam w bród skwitował, częstując gościa smoothie z rukwi i rosówek w kolorze lilaróż - mógłbym wieść rajskie życie, gdyby nie uprzykrzone sąsiedztwo. Małe szczurzątka hałasują bezustannie. Żywią się w barach McDonald’s frytkami, które rozrzucają dzieciaki gatunku homo sapiens. Ohydnie przez to tyją i niechlubnie przegrywają w wyścigach. Od spijania resztek coca-coli chorują na cukrzycę. Stale, krzycząc, żądają trampek od Gucciego i najnowszych iPhone’ów, bo, sorry, ale te ostatnio znalezione w śmietniku wieszają się i smużą. A miniszczurki muszą w szybkim tempie na wyprzódki hakować, hejtować, lajkować, trollować i być online [on-line] na Fejsie. Trzeba być tępym dzwonem, żeby tego nie czaić 2. Więc, szczurzy ojcze, dwój się i trój! Grzebżeż w tych kontenerach, żeby pocieszki nie pozdychały z nudów! Wiesz, drogi koleżko, jak sobie to rozważam, to mi się nóż w kieszeni otwiera. My, krety, stosujemy zimny chów i nie musimy zżymać się na zrzędzenie potomstwa.”

Zabrzęczał budzik. Tato Krzysia wszedł do pokoju i powiedział: Synku, kupimy ci dziś nowego smartfona i zjemy coś w snackbarze, okej [okay/OK]?” Nie, tatusiu, dziękuję odparł Krzyś - nie chcę żyć jak szczur.”

Dodatkowymi atrakcjami podczas tego święta języka polskiego była możliwość zwiedzania Biblioteki Jagiellońskiej i Muzeum Collegium Maius. Dla chętnych zostały również przeprowadzone warsztaty z emisji głosu.

Sprawdzian ze znajomości polskiej ortografii odbył się w ramach obchodzonego między 21 lutego a 21 marca Miesiąca Języka Ojczystego, który organizuje Wydział Polonistyki UJ.

Autor: krystian